


AUTOPSY
Autopsy

Reżyser:Kelsey T. Howard
Kraj prod.:USA
Obsada:Robert Patrick, Michael Bowen, Ross McCall, Jessica Lowndes, Ashley Schneider
Mroczna, pełna bagien i niedostępnych lasów Luizjana. Samochód z pięciorgiem młodych ludzi wracających z imprezy wpada w poślizg i uderza w drzewo. Na szczęście nikt nie zostaje poważnie ranny. Dopiero po chwili bohaterowie z przerażeniem dostrzegają, iż pod autem leży zakrwawiony człowiek. W trakcie udzielania mu pierwszej pomocy nadjeżdża karetka pogotowia. Sanitariusze sprawnie zajmują się rannym mężczyzną i nalegają, by poturbowani uczestnicy wypadku udali się razem z nimi do szpitala, gdzie otoczeni zostaną fachową opieką. Na miejscu okazuje się, iż bohaterowie muszą trochę poczekać, ponieważ ordynator ośrodka zdrowia ma mnóstwo pracy z innymi pacjentami. Wreszcie jednak dr David Benway znajduje czas, by zająć się piątką rannych przyjaciół. Przywołuje ich pojedynczo do swojego gabinetu, po czym każdego z nich poddaje potwornym eksperymentom.
Fabuła filmu Kelsey’a T. Howarda jest „skomplikowana” niczym konstrukcja widelca. Bez zbędnych ceregieli i wdawania się w psychologiczne niuanse, reżyser szybciutko sprowadza swych bohaterów do położonego pośród bagien szpitala, by tam zarżnąć ich w niezwykle spektakularny sposób. Sens „Autospy” sprowadza się do festiwalu niezwykle krwawych i brutalnych scen gore, przy których wypruwanie flaków jest dziecinną igraszką rodem z lekko nieszablonowej lekcji przyrody. Szalony doktor przy użyciu dostępnego instrumentarium z niezwykłym zacięciem zgłębia tajemnice anatomii piątki imprezowiczów. Korzystając z pomocy trojga pozbawionych skrupułów asystentów, urządza niezwykle krwawą jatkę, traktując przypadkowych pacjentów jako króliki doświadczalne w, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjnych badaniach. Jednak postępowanie doktora nie sprowadza się tylko do uczynienia z placówki zdrowotnej rzeźni z piekła rodem. Jego działania podporządkowane jest określonemu celowi – za wszelką cenę próbuje ratować umierającą na raka żonę.Jak widać więc, po raz kolejny wykorzystany został w anglosaskim horrorze nieśmiertelny chyba już motyw doktora Frankensteina, wykorzystującego potężną moc sprawczą nauki do rywalizacji z Bogiem. Oczywiście obraz Howarda pozbawiony jest jakichkolwiek inklinacji filozoficznych. W przeciwieństwie do Mary Shelley i niektórych adaptatorów jej powieści, reżyser „Autopsy” nie rości sobie prawa do dyskusji o granice eksperymentów naukowych, nie interesują go też dywagacje na temat istoty człowieczeństwa oraz charakterystycznego dla człowieka igrania życiem i śmiercią. Za to wplatając w swój film wątek szalonego naukowca, zaproponował widzowi banalnie prosty, pozbawiony ambicji, lecz dynamiczny, bezpretensjonalny i niezwykle krwawy horror, w którym znowu ofiarami jest hedonistycznie nastawiona do życia amerykańska młodzież.
Widzowie lubujący się w tego typu kinie zapewne nawet nie zwrócą uwagi na jego łopatologiczną fabułę i średniej jakości aktorstwo. Przede wszystkim z wytężoną uwagą będą wypatrywali „momentów”, czyli wymyślnego patroszenia kolejnych ofiar. W tym elemencie film Howarda powinien usatysfakcjonować nawet najbardziej wybrednych. Ani razu bowiem kamera nie „ucieka” od rozrywanego ludzkiego mięsa, tym samym nie pozostawia widzom miejsca na wyobraźnię i domysły. W scenach tortur i sekcji zwłok królują długie ujęcia najczęściej zbudowane na zbliżeniach i detalach.
Co bardziej obeznanemu z gatunkiem odbiorcy nie umkną także elementy komediowe zawarte w „Autopsy”. Wszak horror, zwłaszcza ten epatujący krwawymi bitkami z ludzkiego ciała, by uniknąć śmieszności i zadęcia, zmuszony jest na flirt ze slapstickiem, absurdem czy groteską. Na potwierdzenie owego zjawiska wystarczy podać takie klasyki filmowego horroru jak „Evil Dead” Sama Raimi’ego czy „Re-Animatora” Stuarta Gordona. W filmie Howarda komediową przyprawą do krwawego befsztyka jest postać dr Benwaya. Jego zacięta, kamienna twarz oraz poważne perory na temat doniosłości własnego odkrycia naukowego wręcz same narzucają skojarzenia z Herbertem Westem, słynnym bohaterem cyklu o lekko szalonym reanimatorze. Nie inaczej rzecz się ma z asystentami ordynatora, którzy wcześniej byli złodziejami tablic rejestracyjnych. Niesamowita jest scena, kiedy jeden z nich z natchnionym wyrazem twarzy, za pomocą dziwacznej myjki czyści stos odciętych i zalanych posoką ludzkich kończyn. Tego typu scen w „Autopsy” jest naprawdę sporo.
Dla widza szukającego w kinie przede wszystkim krwawej jatki, film „Autopsy” Kelsey’a T. Howarda będzie jak znalazł. Nie ma w nim bowiem nic, co przeszkadzałoby żądnemu wrażeń fanowi horroru w delektowaniu się patroszeniem kolejnych ofiar – ani finezyjnej, skomplikowanej fabuły, ani bohaterów prowadzącym naszpikowane filozofią dysputy.
Screeny
+ prosta, bezpretensjonalna rozrywka
+ profesjonalnie wykonane efekty gore
+ sprawnie opowiedziana historia
+ smoliście czarny humor
- widzieliśmy to już po wielokroć
- film sprowadza się tak naprawdę jedynie do krwawej rzeźni
- słabe aktorstwo
Podyskutuj o filmie tutaj: Forum HO
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!