


GROWTH
Rozwój

Reżyser:Gabriel Cowan
Kraj prod.:USA
Obsada:Mircea Monroe, Christopher Shand, Nora Kirkpatrick, Brian Krause
Ocena autora:6
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:
Pasożyt – organizm cudzożywny, który wykorzystuje stale lub okresowo organizm żywiciela jako źródło pożywienia i środowisko życia. Pasożytnictwo to oddziaływanie antagonistyczne między organizmami, które przynosi korzyść jedynie pasożytowi; żywicielowi, zwanemu czasem gospodarzem, związek ten przynosi wyłącznie szkody (straty substancji odżywczych, destrukcja tkanek, zatrucie produktami przemiany materii pasożyta itp.). Pasożyt może doprowadzić organizm żywiciela do wyniszczenia, a nawet śmierci.
/źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pasożyt/
„Shivers” i „Rabid” Davida Cronenberga, „Night of The Creeps” Freda Dekkera oraz najnowszy “Slither” Jamesa Gunna - oto filmowe źródła inspiracji Gabriela Cowana, reżysera „Growth”. Wspomniane horrory Cronenberga opowiadają o eksperymentach medycznych przeprowadzanych na ludziach, które zmieniają ich nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. „Night of The Creeps” oraz “Slither” opowiadają o tajemniczej epidemii zmieniającej ludzi w żywe trupy na skutek oślizgłych, przypominających kształtem pijawki istot. Czy zatem „Growth” jest horrorem wtórnym? Nie bardziej niż setki innych filmów z tego gatunku. W każdym razie odniesienia do pomysłów dramaturgicznych a nawet wyglądu „czarnych charakterów” (w tym przypadku glistopodobnych stworzeń) nie są nachalne i nie psują seansu.
Film Gowana, reżysera mającego w dorobku jeszcze jeden horror „Breathing Room”, zbiera raczej krytyczne recenzje. Nie wiem dlaczego? Być może autorzy surowych opinii nie widzieli filmu „Róża śmierci” i innych naprawdę złych i tragicznych obrazów. „Growth”, oczywiście, nie jest niczym ponad przyzwoitą niskobudżetową produkcję, ale odsądzanie go od czci i wiary jest przesadą. Istota przedstawionej w filmie historii opiera się co prawda na fantastycznym założeniu, że pasożyty można kontrolować i że mogą one modyfikować ludzkie DNA, ale na dobrą sprawę każdy horror opiera się na elemencie wymagającym „zawieszenia niewiary”. Ważne jest aby w taki sposób wpłynąć na widza, że na czas seansu zaakceptuje jako zgodne z rzeczywistością, że zmarli powstają z grobów, zamaskowani mordercy są nieśmiertelni, duchy wszechobecne, lalki mordercze a pasożyty wślizgują się do wnętrza człowieka i zmieniają go w szaleńca o wyglądzie zombie. Jeśli zatem „zawiesimy niewiarę” czeka nas opowiedziana w dobrym tempie, momentami trzymająca nawet w napięciu i stosownie obrzydliwa opowiastka o „inteligentnych pasożytach”. Bajka. Na dodatek tania i raczej nie na pusty żołądek, ale solidnie zrealizowana i oszczędzająca inteligencje widza.
Oczywiście malkontenci zawsze się znajdą. Niektórzy narzekają na ich zdaniem koszmarne efekty CGI, powołujące do życia setki, tysiące glist-pasożytów, wdzierających się do ust, uszu, nosa, oczy, wypełzających z ran, przemieszczających się pod skórą. Narzekają, że sztucznie, że w ogóle nie można się przerazić. A ja twierdzę, że jak na budżet filmu wysokości trzystu tysięcy dolarów, to wypadają znakomicie. Ani przez moment oślizgłe, poruszające się z niebywałą prędkością robale nie wydały mi się sztuczne a kilka scen, w których w/wyłażą do otworów w ciele człowieka zrobiła na mnie stosowne, obrzydliwe wrażenie.
„Growth” to nie jest wielkie kino. Głębsza myśl sprowadza się do banalnego stwierdzenia, że nie wolno igrać z Naturą, bo ta weźmie srogi odwet za sprzeniewierzenie się jej prawom. Od czasu „Frankensteina” Jamesa Whale`a to przesłanie jest powtarzane w kolejnych filmach grozy, ostrzegających nas przed niebezpiecznymi eksperymentami naukowymi. Mimo iż ta „ekologiczna” myśl uległa banalizacji na skutek niezliczonej ilości produktów kultury masowej, to nie jest ona pozbawiona ziarna prawdy. Wszak trudno by policzyć szkód poczynionych ludziom oraz naturze na skutek próbnych wybuchów nuklearnych. A ile szczurów, myszy i innych zwierzątek oddało swe życie na ołtarzu nauki, by ludzie mogli dłużej żyć dzięki lekarstwom?
Wracając do filmu, to, rzecz jasna, nie jest to obraz pozbawiony wad. Ale nie jest sztuką wytykanie błędów twórcom B-klasowego horroru, dlatego też nie zamierzam się czepiać drobiazgów. Z poważniejszych rzeczy, miałbym zastrzeżenia do sposobu prowadzenia intrygi. Kilka scen trwa za długo, inne są zbędne (zwłaszcza na początku ). Niektóre postacie są irytujące (dziewczyna Justina), pozostałe kompletnie niewykorzystane (Sara, z małym synkiem, niemowlakiem). Większość postaci jest papierowa i ich cała głębia wyraża się w ich działaniach, zazwyczaj polegających na uciekaniu. No, ale też „Growth” to nie jest Bergman czy Antonioni. Być może największą wadą horroru Cowana jest jego jednorazowość. Filmy z najwyższej półki można oglądać bez końca, ale takie jak „Growth” wystarczy obejrzeć raz, by już do niego nie wracać. Może to i smutne, ale przecież i takie kino „na jeden raz” też jest, nam widzom, potrzebne.
Screeny
+ solidna realizacja jak na horror niskobudżetowy
+ w miarę interesująca fabuła
+ dobre tempo
+ niezłe efekty CGI jak na budżet 300 tys. dolarów
+ jak na historię o pasożytach-glistach stosownie obrzydliwy
- horror na jeden raz
- kilka za długich i zbędnych scen
- papierowe postacie
Podyskutuj o filmie tutaj: Forum HO
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!