


ATROCIOUS
Atrocious

Reżyser:Fernando Barreda Luna
Kraj prod.:Hiszpania / Meksyk
Obsada:Cristian Valencia, Clara Moraleda, Sergi Martin
Przygody horroru z konwencją mockumentary ciąg dalszy. Tym razem w przy udziale producentów hiszpańskich i meksykańskich. Niejaki Fernando Barreda Luna kręcąc „Atrocious” postanowił zmierzyć się z najbardziej komentowanymi filmami wspominanego wyżej nurtu, mianowicie z „Blair Witch Project” oraz „Paranormal Activity”. Z racji ewidentnych inspiracji wymienionymi filmami trudno wobec „Atrocious” użyć miana „powiew świeżości”, niemniej jednak fanom found-footage-movies obraz Luny powinien się spodobać.
Rodzina Quintanilla wyjeżdża na prowincję, do letniej posiadłości, w której nie byli przez 10 lat. Cristian i July, najstarsze z trojga dzieci Quintanilla, postanawiają wykorzystać rodzinną eskapadę, by przyjrzeć się bliżej legendzie poświęconej terenom znajdującym się nieopodal posiadłości. Młodzi ludzie mają plan, by w oparciu o zebrane materiały nakręcić film dokumentalny traktujący o jednej z miejscowych „urban legends”. Jak nietrudno się domyślić, dom do którego zawitali Quintanilla stanie się areną przerażających wydarzeń.Uważam, iż konwencja mockumentary, ze względu na subiektywny, a przez to bazujący na emocjach sposób prowadzenia filmowej narracji jest wręcz stworzona do opowiadania historii mających wywołać w odbiorcy uczucie niepokoju. Pozornie bowiem przekaz, czyli opowieść oraz przeżycia uczestniczących w niej bohaterów, dociera do nas nie dzięki ekipie filmowej, a więc grupie anonimowych pośredników, a bezpośrednio od ludzi, którzy zetknęli się z czymś budzącym skrajne przerażenie. Ów trick wywołuje w nas, widzach, wrażenie, iż obcujemy z czymś na kształt autentycznego zapisu niezwykłych wydarzeń. Taki „dokument” często „podrasowany” zostaje informacją, jakoby stanowił materiał zabezpieczony przez policję na miejscu zbrodni (tak jest chociażby w przypadku „Paranormal Activity” czy opisywanego tu „Atrocious”). Inną sprawą jest to, iż na horrory stylizowane na dokumenty panuje ostatnio moda. A ta, jak nic innego, zabija w sztuce oryginalność i niweczy w twórcach pragnienie poszukiwania w swych dokonania wyjątkowości i różnorodności.
Pierwsze pół godziny „Atrocious” nawet nie sugeruje tego, co wydarzy się w drugiej części filmu. Dzięki temu, że rodzeństwo ma dwie kamery, lepiej poznajemy zarówno ich, jak i resztę familii Quintanilla. Kiedy wszyscy wreszcie trafią do letniej posiadłości w Sitges, zaprezentowany zostaje nam zarówno sam budynek, wcale niemały, jak również położony nieopodal strasznie zapuszczony, ale na swój sposób imponujący ogród-labirynt. To po odkryciu jego tajemnic - dziwnej świątyni dumania, tajemniczych ścieżek, wreszcie głębokiej studni - w domostwie zaczynają dziać się coraz straszniejsze wydarzenia. I finał, wraz z co prawda trochę mętnym, lecz na pewno zaskakującym zakończeniem, to najmocniejszy punkt całego filmowego przedsięwzięcia. Akcja mknie do przodu, jedno niespodziewane wydarzenie goni następne, zaś prawdziwy horror twórcy postanowili zawrzeć nie w przemocy czy w lejącej się hektolitrami krwi, lecz w tym, co niewidoczne i niedopowiedziane.
Słabość „Atrocious” tkwi nie w braku oryginalności, bo i gatunek nie rości sobie do tego praw, a i twórcy wręcz jawnie odwołują się do „Blair Witch Project” i „Paranormal Activity”, lecz w sposobie zawiązania akcji oraz prezentacji bohaterów. A przecież oba aspekty w filmowej grozie odgrywają kluczowe znaczenie. Pierwsza część produkcji Luny została najzwyczajniej niewykorzystana. Nie dowiadujemy się z niej nic ponad to, iż Quintanilla to dosyć zamożna rodzina, którą stać na utrzymanie domu za miastem. Poza tym ot, zwyczajna, normalna hiszpańska rodzina z psiakiem. Tyle że innym filmowcom dzięki kilku inteligentnym ujęciom zajęłoby to nie pół godziny, a kilka minut. Potem „Atrocious” na szczęście nabiera tempa i kiedy akcja przenosi się do wspomnianego wyżej labiryntu, gdzie na bohaterów naprawdę czyha niebezpieczeństwo, można powiedzieć, iż wreszcie mamy do czynienia z filmem grozy.
Czy „Atrocious” Fernando Barreda Luny oferuje coś więcej poza opowieścią o przyczajonym w mroku złu? Cytat poprzedzający film oraz symbolika (labiryntu oraz studni) mogłyby sugerować, iż twórcy próbują nam sprzedać jakąś prawdę o naturze człowieka. Nie wiem jednak, czy w przypadku „Atrocious” jest sens wnikać szczególnie mocno w tego typu zagadnienia. Wszak omawiany tu obraz jest horrorem, a więc filmem mającym trzymać widzów w napięciu. Tym bardziej, iż formuła quasi dokumentu, z definicji charakteryzująca się chaotycznym prowadzeniem narracji, nie służy kontemplacji znaczeń i „rozkminiania” metafor. Komu zatem obraz Fernando Barreda Luny powinien się spodobać? Tym fanom kina grozy, dla których „Blair Witch Project”, „Paranormal Activity”, „[REC]” czy „Lake Mungo” to perełki gatunku. Inni będą kręcić nosem, „bo to przecież już było”, a poza tym „trzęsąca kamera tylko mnie denerwuje”.
Screeny
+ naprawdę niezła druga część filmu
+ przekonujące zdjęcia nocne
+ akcja dziejąca się w labiryncie
+ zakończenie
- dla tych, którym przejadło się mockumentary „powtórka z rozrywki”
- nudna pierwsza część obrazu
- mało przekonujący bohaterowie
- kilka zbędnych, bo nic niewnoszących do filmu scen
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!