


BOOK OF BLOOD
Księga krwi

Reżyser:John Harrison
Kraj prod.:Wielka Brytania
Obsada:Jonas Armstrong, Sophie Ward, Clive Russell, Paul Blair, Romana Abercromby, Simon Bamford
Umarli mają autostrady biegnące przez pustkowie poza naszym życiem, po których ciągną niekończące się korowody duchów zmarłych. Można je usłyszeć w pęknięciach naszego świata, przez szczeliny powstałe wskutek okrucieństwa, przemocy i deprawacji.
Cytat z filmu
W powyższym opisie celowo pominąłem kilka istotnych zwrotów akcji, aby ci, którzy – podobnie jak ja – nie czytali cyklu książkowego autorstwa Clive’a Barkera, mogli przeżyć film nieco bardziej. Nie znaczy to oczywiście, że znajomość książki jest konieczna do obejrzenia filmu, bo mało kiedy jest to niezbędne. Barker to klasyka horroru, więc na pewno wielu fanom horrorów bardzo dobrze znana, ale sam film, jeżeli wierzyć opiniom innych ludzi, ma z nią mało wspólnego. A co ma do zaoferowania sam film? Jest to solidna, bardzo sprawnie zrobiona i trzymająca w napięciu opowieść o nawiedzonym domu, która jest i nie jest podobna do innych historii z tego gatunku. To, co czyni ją inną to pewien uniwersalizm tej historii, która nie jest przedstawieniem jednostkowego nawiedzenia. Umarli nie zabijają ludzi, bo mają taki kaprys, ale robią to dlatego, żeby ludzie zaczęli traktować ich poważnie. Chcą szacunku i uwagi, a nie zamykania ich istnienia w komercyjnych historiach o duchach i nawiedzonych domach. Trzeba przyznać, że to ciekawy zabieg, bo poniekąd film Księga krwi śmieje się sam z siebie. W pośredni sposób jest to także prztyczek w stronę kultury gotyckiej (ofiara w Tollington House), która oswajając śmierć jednocześnie ją trywializuje i zamienia w karnawał. Nie znaczny to jednak, że film ma ostrze zdecydowanie ironiczne i nastawione na polemikę z kulturą popularną – nic z tych rzeczy. Te elementy po prostu wzbogacają odbiór całości i dodają filmowi delikatnie kąśliwy charakter. Jest to jednak przede wszystkim horror i jako taki broni się znakomicie.
Opowiedziana tu historia jest zwarta, logiczna i solidna. Mimo hojnego korzystania z klasycznych zagrywek obliczonych na wystraszenie co wrażliwszych widzów, nie są one nachalne czy prostackie. Dawka strachu jest na tyle duża, aby przykuć nas do fotela, ale jednocześnie film opowiada nieco głębszą historię, która może na niektórych widzach zrobić wrażenie. Dotyczy to szczególnie tych, którzy wierzą, że „gdzieś tam” jest „jakiś inny świat”, a po śmierci jest coś więcej. Naturalnie to, co spotyka Simona należy uznać za czystą fikcję, ale to, jakie następstwa niesie ze sobą jego poznaczona ranami skóra to już jak najbardziej współczesny komentarz do ludzkiej pychy i chciwości. Umarli zapisują na jego skórze słowa i symbole, które mają dotrzeć do świadomości żyjących, ale sami zadajmy sobie pytanie: czy nas by to w ogóle obchodziło, gdybyśmy to zobaczyli? Kiedyś mówiło się, że szaleńcy to ludzie naznaczeni przez Boga, ale dziś uważamy ich po prostu za wariatów i nie chcemy mieć z nimi wiele do czynienia. Czy ofiara Simona ma w ogóle jakiś sens? Polecam obejrzeć film w ten sposób, bo to czyni Księgę krwi czymś więcej, niż tylko kolejnym horrorem o duchach.
Słowem: bardzo solidne i soczyste kino, które zapada w pamięć nawet, jeżeli nie ma wiele wspólnego z literackim pierwowzorem.
Screeny
+ ciekawa, niebanalna historia
+ solidny warsztat wykonania
+ klimatyczna opowieść
+ odczuwalny strach
+ ciekawa intertekstualność i polemika ze współczesną mentalnością
- nie do końca satysfakcjonujące zakończenie
- mimo wszystko tematyka nawiedzonych domów jest mocno oklepana
- dla znawców cyklu Barkera film będzie z pewnością zbyt dużym uproszczeniem (jeżeli wierzyć tym, którzy znają książki)
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!