


ABBOTT AND COSTELLO MEET FRANKENSTEIN
Abbott i Costello spotykają Frankensteina

Rok prod.:1948
Reżyser:Charles Barton
Kraj prod.:USA
Obsada:Bud Abbott, Lou Costello, Bela Lugosi, Lon Chaney, Glenn Strange
Reżyser:Charles Barton
Kraj prod.:USA
Obsada:Bud Abbott, Lou Costello, Bela Lugosi, Lon Chaney, Glenn Strange
Autor recenzji:gościnnie: Patryk Hertel
Ocena autora:10
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:
Ocena autora:10
Ocena użytkowników:--
Głosów:0
Inne oceny redakcji:
W latach czterdziestych XX wieku, horror filmowy nie był już nowym gatunkiem, ale wciąż dosyć hermetycznym. Prym wiodły tam postacie znane z literatury, którym scenarzyści wymyślali coraz to nowe przygody. Dlaczego więc nie zebrać w jednym filmie kilku takich postaci i lekko nie zmienić konwencji, żeby było mniej strasznie, za to bardziej śmiesznie? To całkiem zachęcająca perspektywa...
Wilbur Grey (Lou Costello) i Chick Young (Bud Abbott) są tragarzami w firmie transportowej. Pewnego dnia odwiedza ich właściciel „Domu grozy”, który oczekuje na przesyłki z Europy. Według klienta mają one zawierać trumnę z hrabim Drakulą, oraz potwora Frankensteina. Wilbur i Chick podchodzą do informacji na temat zawartości skrzyń z dużym dystansem, kiedy jednak w burzową noc docierają z przesyłkami do celu, jednego z przyjaciół zaczynają niepokoić dźwięki dochodzące z trumny. Przebudzony Drakula upatruje sobie Wilbura na ofiarę, która pomoże mu przywrócić do życia potwora Frankensteina. Plany hrabiego chce pokrzyżować Lawrence Talbot, przybyły w ślad za nim z Europy wilkołak.Abbott i Costello są bohaterami serii amerykańskich komedii, kontynuujących tradycję slapstickową. Podobnie jak Flip i Flap w początkowym okresie kinematografii, Bud i Lou byli doskonale rozpoznawalną parą komików, których kariera trwała od początku lat czterdziestych do połowy pięćdziesiątych. Dwóch przyjaciół konfrontowano z niezliczonymi sytuacjami i postaciami, wysyłano ich np. do Legii Cudzoziemskiej, albo na Marsa. Pomysły na komedie z ich udziałem były również czerpane z wielu współczesnych im tematów filmowych. W ten sposób Abbott i Costello spotkali na swojej drodze bohaterów filmów grozy. W filmie „Abbott i Costello spotykają Frankensteina”, jest ich w jednym filmie aż trzech, co ciekawe odtwarzanych przez tych samych aktorów, którzy wcielali się w te postacie w horrorach. Glenn Strange cztery lata wcześniej zagrał potwora Frankensteina w „Domu Frankensteina” (1944), Lon Chaney wcielił się w „Wilkołaka” (1941), a Bela Lugosi w „Draculę” (1931). W 1948 roku w filmie Charlesa Bartona wszyscy trzej próbują dopaść przerażonego Wilbura Greya.
Pomimo umieszczenia aż trzech postaci rodem z horroru, film ten ani na chwilę nie przestaje być komedią. Zarówno działania Drakuli jak i Wilkołaka są tutaj ukazane w krzywym zwierciadle , nie ma więc co liczyć na napięcie, ani grozę, jaką wywoływali w swoich „poważnych” wersjach. Z drugiej strony należy pamiętać, że horror ewoluuje i przyzwyczaja widza do coraz dalszego przesuwania granicy strachu. Miłośnicy kina grozy z roku na rok coraz bardziej „tępieją” jeśli chodzi o wrażliwość na to, co ukazuje im ekran. A od czasu premiery opisywanego filmu minęło już 65 lat. Nie zmienia to jednak faktu, że twórcy filmu prezentują najwyższy poziom jeśli chodzi o podejście do kina grozy, nawet jeśli jest to tylko jego komediowa odsłona. Wszystko w filmie Bartona ze sobą współgra. Aktorstwo, jakkolwiek momentami może nam się wydawać sztuczne i przerysowane, to absolutna ekstraklasa ówczesnego warsztatu. Do tego należy dodać znakomitą muzykę, niezłe jak na lata czterdzieste efekty specjalne (szczególnie ożywianie Frankensteina przez Drakulę), oraz fenomenalną stronę wizualną. Zadbano wszakże o dobre kostiumy, charakteryzację i rekwizyty, ale najlepszy pozostaje sposób, w jaki je sfilmowano. Gra świateł tak doskonale współgra z pracą kamery, że gotyckie wnętrza wydają się być bardziej żywe, od biegających wśród nich aktorów.
„Abbott i Costello spotykają Frankensteina” reprezentuje wszystko to, czego w dzisiejszym kinie grozy już nie ma, to kunszt aktorski zamiast taniego efekciarstwa. Zarówno Lugosi, jak i Chaney, równie dobrze radzą sobie parodiując samych siebie. Scenariusz Roberta Leesa i Federica I. Rinaldo stworzony na potrzeby pary komików determinuje również zachowania ich oponentów. Ponieważ pościgi (przeważnie za Costello) wyglądają tutaj jak te, które współczesny widz zna z filmów animowanych o „Scoobie Doo”, Drakula i Wilkołak musieli wykazać się nie lada nieporadnością, aby mimo usilnych chęci nie schwytać małego i grubego Wilbura. Jednak kunszt aktorski sprawia, że nawet takie sceny ogląda się z przyjemnością i w pełni akceptuje tak na pierwszy rzut oka niedorzeczne zachowania. Można pokusić się o opinię, że opisywany film to coś w stylu „Scary Movie” lat czterdziestych. Jak widać odkąd pojawiły się horrory, pojawiła się silna potrzeba „oswajania” ich przez kręcenie parodii, z pewnością mniej obscenicznych niż obecnie, ale i śmieszniejszych, mniej sztucznych.
Podsumowując, jest to film wart obejrzenia. Nikogo nie przestraszy, ale i sześćdziesiąt pięć lat wcześniej nie miał takiej funkcji. Z pewnością rozbawi lekkim, slapstickowym humorem. To znakomity przykład na to, jak można się inteligentnie pośmiać z klasycznych filmów grozy. Polecam.
Screeny
Zaloguj się aby móc oddać swój głos na film.
Plusy:+ humor
+ muzyka
+ zdjęcia i cała strona wizualna
+ po prostu klasyk
- brak
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!