


ABRAHAM LINCOLN: VAMPIRE HUNTER
Abraham Lincoln: Łowca wampirów

Reżyser:Timur Bekmambetow
Kraj prod.:USA
Obsada:Benjamin Walker, Dominic Cooper, Mary Elizabeth Winstead, Anthony Mackie, Rufus Sewell
W długiej historii opowieści o wampirach było kilku śmiałków, którzy z bronienia ludzi zrobili swoje brzemię albo hobby. Van Helsing, Blade, Peter Vincent, jednorazowo zdarzyło się nawet Jezusowi w szalonym „Jesus Christ Vampire Hunter” (The power of Christ impales you!), ale on już podobno wcześniej brał ludzkość w obronę. Natomiast szesnasty prezydent USA, Abraham Lincoln, człowiek przedstawiany do tej pory w kulturze masowej jako surowy pan z brodą i przydługim kapeluszem to nie mój pierwszy typ na łowcę wampirów. Nawet nie drugi ani nie szesnasty. Dlatego do filmu na podstawie książki Setha Grahame-Smitha podchodziłem jak pies do jeża lub wampir do kołka. Myślałem sobie – albo będzie śmiesznie, albo… No właśnie, jak? I właśnie tak było.
Historii Lincolna przytaczał nie będę, po to jest film biograficzny Spielberga lub choćby Wikipedia. Unia, Konfederacja, secesja, emancypacja – to tak z grubsza. „Abraham Lincoln: Łowca wampirów”, najpierw jako książkowy bestseller z 2010, a następnie jako film z 2012, w reżyserii Timura Bekmambetova i produkcji Tima Burtona, dorzuca do słów kluczowych z historii prezydenta jedno bardzo niepasujące, czyli wampiry. Tym samym szczegóły historii Lincolna i Stanów ulegają zmianie, ale bez zachwiania znanej nam podręcznikowej całości. Jego matka umiera na skutek pogryzienia przez wampira, on sam napędzany jest zemstą na potworach, prowadzi drugie życie jako tytułowy łowca, a podczas wojny secesyjnej szeregi wrogich konfederatów uzupełniają właśnie krwiopijcy, w tym ten główny, odpowiedzialny za śmierć jego matki.Ci zainteresowani historią USA mogą znaleźć tu sporo odwołań do rzeczywistych wydarzeń i postaci, co może nieco urozmaicić seans. Natomiast fani historii o wampirach nie znajdą tu dla siebie nic wartego uwagi. Postaci nieśmiertelnych istot są do bólu typowe i przypominają bardziej te jednowymiarowe ze „Zmierzchu” niż pełnokrwiste z „Wywiadu z wampirem”. Wielbicieli horroru ogólnie, nawet w jego komediowej wersji, film również nie zadowoli, gdyż twórcy nie mają zamiaru straszyć. Komponują sceny ciemne i ładne, ale nie mroczne i budujące nastrój. Nie da się obejść bez wrażenia, że jedynym zamiarem jaki stał za całą historią jest efektowność. Bekmambetov, reżyser i współscenarzysta „Straży nocnej” i „Straży dziennej”, gdzie do świata wampirów i magii wniósł też słowiański klimat i duszę, w swoich hollywoodzkich staraniach stawia ewidentnie na komputerowo wytworzony wizualizm. W poprzednim „Wanted – Ścigani” przeszło to gładko i przyjemnie, ponieważ była to adaptacja komiksu nastawiona przede wszystkim na efekt, a całość dziarsko podtrzymywali Angelina Jolie, James McAvoy i Morgan Freeman.
Tu leży kolejny pies pogrzebany – „Abraham Lincoln: Łowca wampirów” jest aktorsko cienki, a tytułowy bohater jest totalnie nijaki. Młody Abe jest gamoniowatym nudziarzem, a stary Abe jest brodatym wujkiem, za którym średnio przepadamy. Jak na tak charakterystyczną i wiekopomną postać, grający go Benjamin Walker wypada blado jak pupa wampira. Natomiast towarzyszący mu Dominic Cooper, Mary Elizabeth Winstead i Anthony Mackie majaczą gdzieś w tle i starają się nie być za bardzo charakterystyczni. Jedynie Rufus Sewell jako ten zły i niedobry jest wyczuwalnie zły i niedobry.
Skoro „Abraham Lincoln…” nie jest dla fanów horroru, komedii ani wampirów, to w takim razie dla kogo jest? Problem tego filmu jest taki, że, jak na wyjściowy materiał dający pole do popisu, efekt jest bezpiecznie nijaki. Może wielbiciele literackiego oryginału znajdą coś dla siebie, ale nie mogę się wypowiedzieć, bo nie czytałem. Dla mnie pozostaje wrażenie letniego blockbustera z wizerunkiem zabawnego horroru fantasy, a nastawionego na efektowną rozrywkę. Niestety, ta nie jest wysokich lotów. Weźmy choćby najeżoną efektami scenę finałowej konfrontacji, która jest jedną z najbardziej sztucznych i ustawionych walk na dachu pociągu, jaką widziałem ever. Nie oczekuję od horroru o prezydencie/łowcy wampirów realizmu, ale nie chcę sztuczności. A kiedy groza, dramatyzm i postaci leżą, nie pomoże nawet piękna jazda kamery, chmury dymu i chmary komputerowych wampirów.
Screeny
+ ładne kadry
+ nawiązania do faktów i postaci
- niestraszny
- bezkrwiste postaci, w szczególności nijaki Lincoln i wampiry
- cienkie aktorstwo
- efekciarstwo, niestety w większości sztuczne
Horror Online 2003-2015 wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie fragmentów lub całości opracowań, wykorzystywanie ich w publikacjach bez zgody
twórców strony ZABRONIONE!!!